Jako, że aktualnie czasy nie wspierają odręcznego pisania, szczególnie po zakończeniu liceum, czas się „rozruszać”. Mój plan – pisać listy, jednego chętnego na listy już mam, ale w sumie im więcej ludzi, tym lepiej – co by nawyk pisania nie zanikł.
Nie jestem zgrabna, nie mam wielkich kształtnych piersi, nie mam dużych oczu, ani ładnie wykrojonych ust, mam krótkie włosy, którym daleko do dodawania kobiecości, ale jednak czuję się dobrze w swoim ciele.
Długiego wpisu raczej z tego tytułu nie będzie, ale też moja frustracja jest zbyt duża, by ująć ją w twitterowych stu czterdziestu znakach. nie lubię blogerów, którzy piszą mimo, że nie mają o czym pisać.
Pochodzę ze Świętokrzyskiego, czyli z rejonu, o którym jedyne co ludzie mówią, to to, że wieje. Z niczym konkretnym się nie kojarzy, nie ma zbyt wiele do zwiedzania, a jedyne napotykane językowe naleciałości to te, które spotykać można na praktycznie każdej polskiej wsi.
W sumie, zabrakło mi słów. Wczoraj, godzinę przed północą blip nie ział pustkami jak zwykle, tylko mocno tętnił życiem, choć smutnym życiem.
Przez ostanie dni wiele się dzieje w kwestii blogów, blogerów i ogólnie blogosfery, za sprawą kilku wpisów na znanych blogach bądź vlogach i naprawdę wydaje mi się, że to wszystko zostało zapoczątkowane „manifestem małych żuczków” na blogu Kamila Lipińskiego.