Uwielbiam Netfliksa. Za 43 PLN miesięcznie (bo dalej płacę w PLN-ach, cool) mam dostęp do takiej ilości treści, że na każdy humor coś znajdę; coś do oglądania przy dzieciach czy z dziećmi, coś do obiadu i coś, przy czym lepiej nie jeść. Filmy i seriale, które będę oglądać sama, w środku nocy, przykryta kocykiem.
Kolejność jest przypadkowa. Wszystkie te seriale kocham po równo (chyba, że gdzieś zaznaczę inaczej). Główną cechą łączącą wszystkie te seriale, jest fakt, że mogłabym je oglądać raz na rok czy dwa lata.
Czekałam na kontynuację Black Mirror kilka dobrych lat, gdy Netflix ogłosił sześć nowych odcinków jeszcze w tym roku — nie posiadałam się ze szczęścia. Zaraz w piątek rano, w dniu premiery, usiedliśmy przed telewizorem z kontrolerem w dłoni.
Planowałam to już od jakiegoś czasu – żeby w końcu zebrać się w sobie i zacząć przechodzić po kolei gry ze Steamowej biblioteki. Masa gier mi tam dosłownie zalega, znacznej części nigdy nawet nie zainstalowałam, nie wspominając już o graniu, czy dokończeniu.
Jak wszyscy wiedzą seriale są różne, jedne ciekawsze, jedne mniej, te bardziej kobiece i dla mężczyzn, brutalne i słodkie...