Gdy akurat nie pracuję, mały śpi, a żaden ciekawy film nie zalega w kolejce do oglądania przychodzi czas na gry. I choć nazwałabym siebie bardziej niedzielnym graczem ze względu na częstotliwość grania, to jednak nasza biblioteka gier jest całkiem obszerna – tylko jak wiadomo, czas.
Jestem w trakcie wpisania kolejnego „pełnometrażowego” wpisu, jednak nie mogę nie napisać tutaj o czymś. Będąc aktualnie w 24 tygodniu ciąży z USG wynika, że będziemy mieli córeczkę. Nad imieniem dużo już myśleliśmy poprzednim razem, najpewniejsze to Arabela bądź Pola, bo musi pasować do niepopularnego imienia Amon.
Przez ostanie dni wiele się dzieje w kwestii blogów, blogerów i ogólnie blogosfery, za sprawą kilku wpisów na znanych blogach bądź vlogach i naprawdę wydaje mi się, że to wszystko zostało zapoczątkowane „manifestem małych żuczków” na blogu Kamila Lipińskiego.
Podczas czytania o horkruksach w Harrym Potterze miałam dziwne wrażenie, że to już gdzieś czytałam. Nie pod tą nazwą, ale chodziło dokładnie o to samo. Wracając teraz po raz setny do serii o Luisie Barnavelcie zauważyłam kilka podobieństw w tych książkach napisanych przed Harrym Potterem. Jakie więc pomysły zaciągnęła J. K.
Ten wpis ukazał się na moim blogu 13 maja 2011 roku. Dodaję go tu by nigdy nie zginął. __O tak, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bez najmniejszych wątpliwości. Tak szczęśliwa ja jeszcze nigdy nie byłam, bo nic nie może się równać z tym, co spotkało mnie w Berlinie.
Dawno dawno temu, gdy WordPress dopiero rósł w siłę, gdy potęga Google’a nie była jeszcze tak widoczna, nie było Facebooka, a blog.onet.pl był najpopularniejszą stroną wśród nastolatków, blogi i blogowanie były zupełnie inne. Zupełnie.