Rok 2016 zbliża się wielkimi krokami, czas więc najwyższy zastanowić się nad kalendarzem, prawda? Są małe i duże, dzienne i tygodniowe, książkowe, stojące czy takie do powieszenia na ścianie, mają okładki gładkie lub tłoczone, obite są skórą lub po prostu tekturowe. Łatwo się pogubić.
To, że napalam się co chwilę na nowe rzeczy już pewnie dobrze wiecie. O tym, że od prawie roku korzystam z kalendarza firmy Leuchtturm 1917 też pewnie dobrze wiecie. Od kilku dni przebąkiwali na Twitterze o nowych kolorach notatników i dziś je zaprezentowali.
Są takie momenty, kiedy wpadam w pewien segment internetu i nie mogę (i nie chcę) stamtąd wracać. Wsiąkłam ostatnio intensywniej w notatniki i kalendarze, w sklepy, które przygotowują subskrypcje w pudełkach i w Reddita, a konkretniej dwa jego działy poświęcone podobnym tematom. Temat na dziś to plannery.
Jeszcze kilka lat temu marzyłam o notatniku Moleskine, bo… jest drogi, jest taki profesjonalny i wiecie, człowieka cieszyła sama myśl o posiadaniu zeszytu tej firmy. Zbyt długo minęło zanim faktycznie kupiłam sobie taki drogi notatnik.
Siedzę sobie spokojnie na Twitterze, piszę pamiętnik, trochę pracuję. Nagle coś ćwierka – powiadomienie z mojego anglojęzycznego konta, dziwna sprawa. Nowy obserwujący, @CastelliUK, włoska firma robiąca notatniki. Od razu więc również ich dodałam i kliknęłam odnośnik prowadzący do ich strony. Przepadłam.
Wiecie, że jestem kochliwa. Jeśli chodzi o aktorów, muzykę, seriale czy jakieś zupełnie różne rzeczy, których normalni ludzie nie kochają. Jeszcze tego czegoś nie sprawdziłam, czytam informacje na stronie i zastanawiam się, który produkt nominować do posiadania. Jest to więc wpis o niczym – znalazłam po prostu coś fajnego i chcę Wam pokazać.