Powiem Wam, że nawet nie wiem jak zatytułować ten wpis. Po pierwsze, większość moich pomysłów jest aktualnie po angielsku (i czasem naprawdę mnie to irytuje), po drugie, wszystko co w miarę dobre, ma milion słów. Bo w kilku słowach się tego po prostu opisać.
Jako posiadaczka kupionego niedawno sprzętu Apple, mogę skorzystać z darmowego roku subskrypcji Apple TV+. Wiecie, taki ichniejszy Netflix, choć tylko z produkcjami oryginalnymi. Na pierwszy ogień poszło (oczywiście) Home Before Dark. O czym jest Home Before Dark? Serial Apple TV+ opowiada o 9-letniej dziennikarce Hilde Lisko.
The Core to talk show, ale nie radiowy, tylko taki, który oglądać można grzecznie przez internet w serwisie streamingowym Shudder. Trochę głupio mi o nim pisać, bo można go obejrzeć tylko w USA, Kanadzie, UK i Irlandii, ale z drugiej strony, dziwnie bym się czuła, nie pisząc tu o tym ani słowa.
Wczoraj na Netfliksie pojawił się „Death Note”, filmowa wersja (nie pierwsza) jednego z najbardziej popularnych anime na świecie, o tym samym tytule. Za kamerą stanął mój ukochany Adam Wingard, znany z takich perełek jak Gość czy V/H/S. Opinie w mojej części internetu są podzielone, ogólnie jednak film został zjechany. Hm. Porozmawiajmy.
Jeśli chodzi o moje życie ostatnio, to nawet nie mam czasu pomyśleć o tym „co u mnie”. Pracuję, dużo. Możliwe nawet, że trochę za dużo, skoro dziś dopiero wtorek, a ja się obudziłam z bólem głowy (po przepracowanym całym weekendzie i intensywnym poniedziałku).
Przyznaję (ze wstydem), że czasem zdarza mi się zapominać, jak dobre są moje ukochane zespoły. Nie ma ich wiele, ale działają zawsze, niezmiennie, od kilku czy nawet kilkunastu lat. Doceniam je „w teorii” przez większość czasu, choć jeden notorycznie pomijam, po to, by później ze słuchawkami na uszach znów się zachwycać każdym kolejnym utworem.